środa

Adopcja psa - czy jesteśmy na to gotowi?

fot. Fundacja Niechciane Zapomniane
Kiedy Trini trafiła do nas, wiedziałam, że nie będzie łatwo zdobyć jej zaufanie, nieinwazyjnie zadomowić ją u nas, aby poczuła się bezpieczna.Wszystkie potrzebne informacje na jej temat miałam z DT: jak reagowała na ludzi, zwierzaki, obcych, jej przeszłość itp. Trini nie była psem wskakującym na kolana z wdzięcznością w oczach (tak jak to sobie często wyobrażamy). Kiedy weszła do mieszkania, szybko schowała się w kuchni pod stół, niepewna każdego mojego kroku. Upadająca przypadkiem ścierka na podłogę wywoływała lęk i przerażenie w jej oczach. Mogłam się jedynie domyślać co ją spotykało w przeszłości.
Pierwsze dni starałam się nie zwracać na nią specjalnej uwagi, nagradzając jedynie każdy spontaniczny kontakt. Jedzenie na początku upuszczałam koło stołu, koło siebie i tak krok po kroczku doszłyśmy do jedzenia wprost z mojej ręki. Jej czujność powodowała moją czujność i tak pierwsza noc była nieprzespana :) Najtrudniejsze są pierwsze tygodnie, kiedy uczymy psa wszystkiego (jego imienia, prostych poleceń, a raczej wskazań, czego od niego oczekujemy), pamiętając jednocześnie o regułach na jakich ukochany nasz pupil mieszka z nami.
Dzisiaj Trinulka lepiej sobie radzi, a i tak co jakiś czas zaskakuje mnie czymś czego się nagle boi, ale wiem, że było warto. Ważne jednak by robić to rozważnie, a w razie wątpliwości skorzystać z porad trenerów szkolenia psów lub behawiorystów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz